Spanikowany kolega dzwoni ze Szczecina. – Słuchaj, daj mi koniecznie przepis na tę twoja zajebistą i łatwą tartę! Mam w weekend nalot znajomych i zrobię im tego parę blach! Ciasto w Lidlu już kupiłem, ale podaj mi tę ręsztę, no wiesz! - krzyczy cały rozdygotany do słuchawki.
Podaję mu szybko co i jak dalej, bo słyszę po głosie, że panika dosięga zenitu. Po tej wyczerpującej rozmowie odkładam słuchawkę i jestem z siebie dumna. Bo kolega P. nie jest pierwszą osobą, która atakuje mnie w sprawie mojej Tarty Lotaryńskiej. Przepis przywiozłam z Francji gdzie trochę mieszkałam u pewnej rodziny, ale zmodyfikowałam go o ciasto francuskie, na którym powstaje każda tarta. Zmodyfikowałam w ten sposób, że zamiast je robić, po prostu ...kupuję!
Od lat jestem wierna tylko ciastu z Lidla. Nigdy mnie nie zawiodło. Zawsze smakuje i świetnie się wypieka, czy to w przypadku słodkich czy słonych potraw. No i jest oczywiście najtańsze na rynku. Kosztuje - teraz 3,19 zł. W innych sklepach za rolkę takiego ciasta trzeba zapłacić 4, 5 lub 7 złotych.
Ja wyjmuję je z zamrażalki kiedy wiem, że najdą mnie znajomi. Gdy odtaje, rozwijam na okrągłej formie do tart (wcześniej smaruję ją masłem), podpiekam z 10 minut w piekarniku, wyjmuję i dopiero wtedy wylewam na wierzch składniki i znów zapiekam. Jakie składniki? Jeśli ktoś chce przepis, niech napisze na taniochatoniewiocha@gmail.com
Najlepiej zjeść tartę w Paryżu... albo oglądając cudowny film "O północy w Paryżu"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz