wtorek, 9 kwietnia 2013

Pesto maestro!

Na wspomnienie gorących Włoch, szczególnie gdy zima nam dała popalić, aż błogo mi się robi na sercu. I nie dlatego, że myślę o Italiańcach, bo są zdecydowanie przereklamowani - takie kurduple co pod pachę wchodzą, wyrzucają słowa z ust jak opętani, wymachują rękoma i człowiek nie wie czy jest obiektem zachwytu czy potępienia:)

Uśmiecham się i ciepło mi, bo moje  kubki smakowe podskakują domagając się pesto! Tak, tak. W Wenecji kupowaliśmy je na wagę i pożeraliśmy maczając w nim chrupiące bagietki. Było tak pyszne, że gdy przy stole ktoś się zagapił, mógł po chwili co najwyżej tylko wylizać pudełko po przysmaku, a i często znalazł się na tę końcówkę już amator. 

Pesto to gęsty sos z bazylii, orzeszków piniowych, oliwy, sera (parmezanu) i soli.I jest świetny na zęby, dawniej zapobiegał szkorbutowi! Ja mogłabym go wciągać kilogramami.

Dopadłam  pesto, które smakuje dokładnie jak to Weneckie. Byłam mile zaskoczona, bo kupowałam różne po przyjeździe z Włoch i w żadnym nie znalazłam tego smaku właśnie z wakacji 2010 r. I tu was mile zaskoczę, bo pesto z Lidla - którego jak już zauważyliście pewnie jestem psychofanką - jest przepyszne i kosztuje tylko 2,99. Polecam! 

Kupiłam w Lidlu za 2, 99 zł




A do pesto - wiadomo - hit hitów włoskich!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz